czwartek, 24 maja 2012

4 - Wikkie

Po kilku godzinach spędzonych na festynie, po wszystkim co sobie wyobrażałam i słyszałam, nie ogarniałam niczego. Mama Matt'a, Meydelav, odebrała nas z festynu i zabrała na obiad, wspaniała kobieta i wcale nie taka stara . Dziadkowie Matt'a są z Angli ale jego mama wyszła za polaka, niedorzeczne . Gdy weszłam do domu, rodziców nie było, Jake siedział w pokoju z jakąś dziewczyną  dziwne, zawsze uważałam go za geja . Położyłam się na łóżku w samej bieliźnie, Shell położył się obok, otworzyłam laptopa i włączyłam Skype'a, przejechałam myszą na użytkownika " Wikkie " i nacisnęłam, po chwili już ją widziałam, śliczną szatynkę o zielono niebieskich oczach, westchnęłam, jest teraz w Szwecji, mieszka tam z rodzicami i chłopakiem, Maxe'em.
- Siema - mruknęłam.
- Rossie ! - pisnęła - Co u Ciebie, jak się czujesz?
Opowiedziałam jej, o tym jak nie cierpię rodziny, o kochającej się parze w jednej z kabiny szkolnych łazienek, o tym jak za nią tęsknie. Shell przejeżdżał nosem po laptopie za każdym razem jak usłyszał jej głos, znamy się chyba 4 lata, gdy miałam 12 lat ta dziewczyna uczyła mnie w Wenecjii palić, pić i wciągać różne rzeczy, tak to były czasy,westchnęłam.
- Kiedy tu będziesz ? - zapytałam.
- Może za tydzień lub dwa, doczekasz się mnie skarbie  zrobię ci niespodziankę jak przyjadę - wysłała mi buziaka,a jej zęby zalśniły, dosłownie.
- Chyba . Dobranoc Wikkie  - zamknęłam laptopa i naciągnęłam na siebie kołdrę .

Dwanaście dni potem, po prawie dwóch tygodniach nudnej szkoły i zawodów sportowych, zabrali nas na wycieczkę. Zapoznałam się z nowym uczniem, a raczej uczennicą, Claudią . Zaprzyjaźniłyśmy się, jest wspaniała, zboczona, ale wspaniała. Ma brązowe włosy tak samo jak oczy, cały czas ma na sobie conversy, irytujące.Usiadłam z nią w autobusie. Wywożą nas do lasu, przy wielkich wykopach, podobno mają robić tam sztuczną rzekę, tak cholernie głęboką  że nie wiem czy można ją tak nazwać. Wsadziłam słuchawki w uszy  oparłam głowę na ramieniu Claudii, tak ładnie pachnie wanilią. Obudziłam się po kilku godzinach, połowy dzieciaków nie było w autobusie, spojrzałam przez okno, wyciągają bagaże, wstałam, potknęłam się kilka razy przechodząc do wyjścia  ale to nic. Zachłysnęłam się świeżym powietrzem, spojrzałam w niebo. Rozejrzałam się, jest tu podobno czternaście domków z pokojami i łazienkami. Jak na razie w moim polu widzenia znalazły się cztery z zielonych desek i z żółtymi framugami okien. Poszłam po bagaż, natknęłam się na Annie, ubraną w dres. Uśmiechnęłam się.
- Masz z nami domek ? - spytałam jej.
- Chyba tak . - odparła biorąc mnie pod rękę i ruszając w stronę domku z numerem trzynastym.
Przez cały dzień tylko leżałyśmy w łóżkach, gdy przyszła kolej kolacji, zwinęłam się w stronę lasu, wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do Matt'a.
- Cześć skarbie - powiedział witając mnie.
- Nie ma Cię tu - powiedziałam to tak tępo, jak tylko można było .
- Wiem, przepraszam.
- Nie szkodzi. Ale wiesz, na takich obozach zwykle traci się dziewictwa lub takie jakieś - palnęłam.
- Sugerujesz coś? - zapytał, zobaczyłam w głowie jego uśmiech.
- Możliwe - przymknęłam oczy, odwróciłam się, przełknęłam głośno ślinę. Jej oczy lśnią krwistą czerwienią , a ząb, nie, nie ząb, kieł , wysunięty jest na dolną wargę .
- Witaj  Rossie - szepnęła .
Upuściłam telefon gdy poczułam kły na swoim gardle , tyle razy tym słyszałam, ale, że Wikkie? Tak, to ta niespodzianka ." Ross ?! ", " Rossie, odezwij się ! " to były jego ostatnie słowa jakie słyszałam, nie, to były ostatnie słowa jakie w ogóle słyszałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz