czwartek, 24 maja 2012

3 - Szkolny festyn

Gardzę wami. Wszystkimi. Nienawidzę was, nie znoszę, nie mogę na was patrzeć. Pomieszałam chwilę kakao łyżką i wstałam od stołu. Nie będę z wami jadać, za dużo sobie wyobrażacie. W ciszy spakowałam bułki w pudełko śniadaniowe i wrzuciłam do czarnej torby z Adidasa.
- Narazie - rzuciłam przez ramię i wyszłam z domu.
Następny chory dzień w szkole, pomyślałam, gdy podjechał on, moje największe szczęście poruszające się na czarnym bmx'ie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Matt - mruknęłam i podeszłam do niego, objął mnie i pocałował w polik.
Wyobraźcie sobie chłopaka, można go porównać do Francisc'a Lachowskiego, jedynego takiego, jego pochodzenie nie jest ważne, dobrze, że jest.
- Cześć, Ross - powiedział z uśmiechem.
- Hej hej - odpowiedziałam i ruszyliśmy chodnikiem .
- Coś nowego? - zagadnął po chwili denerwującej ciszy.
- Cały czas to samo.
- Czyli?
- Dobrze wiesz.
- Już Cię nie rozumiem.
- Wiem - uśmiechnęłam się i pocałowałam go, delikatnie, potem trochę mocniej i mocniej. Odwzajemnił pocałunek, odgarnął mi włosy z twarzy i ucałował nos.
- Nie wymigasz się - zaśmiał się, doszliśmy do szkoły.
- Mamy nowego ucznia - oznajmił, westchnęłam, to będzie jeszcze bardziej męczący dzień.
Na szkolnym parkingu zostały rozstawione kolorowe namioty o różnych wielkościach, z niektórzych pachniało grillem z innych pieczywem lub ciastem.
- Mniam - mruknęłam.
Matt odstawił bmx'a na wyznaczone miejsce, objął mnie i weszliśmy na parking, ludzie z góry wyglądali by jak mrówki, tak tu ich pełno, spoceni, obspermieni lub opluci idioci. Matt prychnął, jakby czytał mi w myślach. Rozejrzałam się po namiotach i ich zawartościach, dojrzałam fioletowy namiot z żelkami, przetarłam oczy.
- Maaaaaaaaaatt - mruknęłam, ocierając się biodrem o niego.
- Znowu będziesz żreć ?
- Tak, aż będę taka grubiutka, że nie będziesz mnie chciał - prychnęłam, ciągnąc go do namiotu .
Za ladą stoi jak zwykle słodka blondyneczka w warkoczu , uśmiechnęłam się do niej szeroko. Annie. Piękność moja najdroższa.
- Hej skarbie - rzuciła mi żelowego węża, złapałam go i włożyłam do buzi, wyobraziłam sobie jak obejmujący mnie Matt załamuje ręce na ten widok .
- Do której ? - spytałam się Annie z pełną buzią jeszcze innych moich przysmaków.
- Do 16 - mruknęła i wskazała na przejście między dwoma ladami, wsunęłam się w nie, Matt za mną .
Zmierzyłam Annie, ma na sobie śliczną sukienkę w kwiatki, tak drobne, że cholernie boli jak próbujesz się przypatrzeć. Matt usiadł na ziemi, ja obok niego, Annie sprzedając żelki najróżniejszym ludziom opowiadała nam jak to w naszych łazienkach uczniowie wciągają to i tamto, robią to i tamto. Przez chwilę zastanawiałam się czy przypadkiem w tym nie uczestniczy i wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo potrzebuję pójść do toalety. Wstał, przeszłam między ladami i pobiegłam do szkoły. Weszłam do damskiej łazienki, przejrzałam się w lustrze i wtedy to usłyszałam.
- Nie, nie tam - wydusił siebie dziewczęcy głos .
- Tu ? - usłyszałam pytanie , stanęłam przy ścianie, odgłosy dobiegały z jednej z kabin.
- Ahhh ! - dotkliwy pisk dziewczyny . - Boli, boli,boli... - można było dosłyszeć uderzanie jej ciała o ścianę.
Annie miałą rację , ludzie robią w tej szkole wszystkie rzeczy , ale jedno mnie zastanawia , czemu akurat tu?
Podniecone jęki, szepty, wyobraziłam to sobie. Chłopaka od pasa gołego, opierającego dziewczynę o ścianę, poruszając się w niej, jej nogi skrzyżowane są na jego biodrach, po jej udach spływa lepki śluz, chłopak ssąc jej sutki wchodzi coraz głębiej. Po chwili wstałam i wybiegłam z łazienki, nie wytrzymałabym tego dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz